RUSZYŁA MACHINA

Bardzo długo zastanawiałem się, co właściwie chcę napisać w moim pierwszym poście. Czy zawrzeć tu krótkie przywitanie? Takie wiesz, coś w stylu "siemka", a potem dodać "rozgość się". A może od razu Cię oprowadzić nieco po moich włościach? Rzucić "no fajnie, że jesteś i w ogóle, jaram się Twoją wizytą, jak jaracze w Holandii. Chodź, oprowadzę Cię".

Zasadniczo mijałoby się to z celem.

Bo jeśli jest to pierwszy post i jedyny post, który Ci się wyświetlił to przecież nie mam Cię po czym oprowadzać, bo zwyczajnie nic tu nie ma. Pustostan. Ot jeden, nic nie znaczący wpis.


Ba, jeśli od dziś, tzn. 24.04.14 r. dajmy na to do "za miesiąc" nadal będziesz widzieć tutaj ten wpis, wówczas daruj sobie oczekiwanie, że cokolwiek tutaj wykiełkuje, gdyż:

1) Jeśli nie piszę to znaczy, że mogę nie żyć.
2) Być może ocipiałem do reszty i zamknęli mnie w psychiatryku. Tym samym nic nie napiszę.
3) Jestem tak zmęczony życiem i tak wyzuty z weny, że i tak gówno bym tworzył.
4) Nie mam pomysłu na bloga.
5) Postanowiłem zostać chujowym blogerem, który kończy na pierwszym wpisie.

Szczerze powiedziawszy, nie dopuszczam do którejkolwiek z wyżej wymienionych opcji, ale jak to powiadają - wszystko się może zdarzyć.

Jedno jest pewne, poza śmiercią oczywiście - jeśli się już rozkręcę z pisaniem, wówczas będziesz chętnie czytać kolejne moje wpisy. Ba! Będziesz stopniowo przyjmować mój tok myślenia i spojrzenie na świat, a niejednokrotnie po pochłonięciu teksu popadniesz w zadumę lub pobiegniesz do sklepu zakupić rekomendowany przeze mnie produkt albo popukasz się w głowę i stwierdzisz, że jestem kretynem i należy mnie zutylizować.

Będę szczery - można mnie albo wielbić albo nienawidzić. Nie ma innej opcji. Nie ma półśrodków.

Zdradzę Ci jednak jedną małą tajemnicę:

Wybierzesz tę pierwszą opcję.
Dlatego też nie marnuj czasu i już postaw mi ołtarzyk.

Witaj w mym świecie.  

Komentarze