PIĘĆDZIESIĄTKA

Czasami człowiek musi, inaczej się udusi - jak to zaśpiewał niegdyś jeden z najlepszych polskich i wciąż żyjących artystów w osobie Jerzego Stuhra. Tak, czasami człowiek musi. Wyjść ze znajomymi, wyjechać, a przede wszystkim napić się.

Lubię od czasu do czasu usiąść ze szklaneczką whisky lub lampką koniaku, by dać odpocząć nieco duszy. Uwielbiam wypić piwo, dwa lub siedem w towarzystwie mojego serdecznego przyjaciela i przegadać przy tym cały wieczór o byle pierdołach. Wódki też się napiję w ilości większej, aż do zawrotu głowy i utraty ostrości wzroku. Jeśli czuję jednak, że alkohol robi się dziwnie gorzki, przestaję pić dalej, bo wiem, że źle się to dla mnie skończy.
Niestety nie każdy zna tę swoją cienką alkoholową linię po przekroczeniu której w głowie pojawia się ciemność, albo co gorsza, wychodzi z człowieka najgorsza bestia.
Nie potrafię zrozumieć, no po prostu nie potrafię zrozumieć dlaczego ludzie nie potrafią wyciągnąć wniosków płynących z doświadczeń. Dlaczego zawodnik, któremu urywa się film na jednaj imprezie, na drugiej powtarza swój niepowtarzalny i jakże godny naśladowania wyczyn. I na każdej kolejnej też. Czy to tak fajnie skończyć w formie podłogowej, pozbawionej jakiejkolwiek świadomości rzeźby? No raczej nie.
Ale i tak rozbraja mnie najbardziej agresja rodząca się po alkoholu. Tu z kimś gadasz, fajny klimacik, jeden kieliszeczek, drugi, dziesiąty, a tu nagle Dr. Jekyll zamienia się w Mr. Hyde i zaczyna się robić szczekliwy, pełen agresji, a najgorsze, gdy zaczyna się machanie łapami. Oczywiście z rańca przeprosiny, że alkohol, że nie pamięta co się działo. Tylko jeśli ktoś zdaje sobie sprawę ze swojej ułomności to może czas wyciągnąć z tego wnioski? Coś w sobie zmienić? Może włączyć wreszcie ten pieprzony mózg, a wraz z nim ogranicznik?
Jeśli pijesz, pij odpowiedzialnie.    

Komentarze