Są takie zapachy, które przywodzą nam na myśl te wspaniałe lata beztroski, kiedy to o nic nie musieliśmy się martwić, a każdy dzień praktycznie wolny był od obowiązków - dzieciństwo. Zapach gotowanej przez mamę zupy pomidorowej, drożdżowca pieczonego przez babcię czy wspaniałego kompotu wieloowocowego podawanego do obiadu zawsze budzą wspomnienia. Jest jednak jedna taka woń na którą czekam cały rok i która działa na moje zmysły najmocniej.
Akacja. Przyozdabia polskie parki, centra miast, jak i podmiejskie tereny zielone. Zadomowiła się u nas na dobre. W maju, najczęściej pod jego koniec zaczyna kwitnąć dając białe, bądź różowe kwiaty skupione w kiściach. Uwielbiam ich niezwykle słodki i bardzo intensywny zapach, który niesiony wiatrem, można poczuć już kilkanaście metrów od drzewa.
Gdy byłem małym brzdącem, a później już nieco większym, mijałem w drodze do szkoły drzewo akacjowe. Tak bardzo czekałem, tak bardzo kibicowałem, aż wyda kwiaty. Ich upojny zapach zwiastował koniec szkoły i dwa miesiące laby. Oczywiście przed wydaniem świadectwa musiałem nadgonić przeciętne oceny i za nic sobie miałem sentencję "nie czas się uczyć, gdy kwitną akacje", którą zawsze powtarzała mi mama.
I tak do dziś kocham zapach akacji i do dziś odkładam wszystko na ostatnią chwilę.
Komentarze
Prześlij komentarz
Pisz, tylko szczerze.