WYJDZIESZ ZA MNIE?

Czasami, gdy myślę o ślubie, co z jednej strony mnie fascynuje, a z drugiej sprawia, że przechodzą mnie ciarki i robi mi się niedobrze, zawsze zastanawiam się nad zakorzenionym w naszej kulturze wzorcem oświadczyn. Klasycznie musi być rodzina ze strony tak przyszłej Panny Młodej, jak i Pana Młodego. Ogólnie sztywno, całość ustawiona i schematyczna, a bez zgody rodziców ślubu nie będzie. No napewno. On zadaje magiczne pytanie o rękę, a Ona odpowiada "tak". Jakie to proste i przyjemne. Ale dlaczego Ona nie oponuje? Udało mi się to zrozumieć podczas słuchania audycji radiowej przy niedzielnej kawie. Jakie to było proste.
W jednej ze stacji radiowych w przerwie między kolejną łupanką zwaną utworem muzycznym, miało miejsce ciekawe wydarzenie. Zadzwonił facet opowiadając jakieś pierdoły o jego dniu, a koniec końców prowadzący wyciągnął z niego sedno z rozmowy - koleś miał się oświadczyć, ale jakoś tak twarzą w twarz mu nie szło. Oczywiście nagle odzywa się jego luba i prowadzący mówi o wkręceniu jej w radiowe oświadczyny. Jaki był finał? Oczywiście odpowiedziała "tak"! Byłoby ogromnym zaskoczeniem, gdyby padło słowo "nie". Po prostu nie wypada go użyć.
Presja. Świadkowie wywierają presję. I tak w tym przypadku tysiące słuchaczy były dla przyszłej, a może niedoszłej Panny Młodej, niczym obecność rodziny. Jego ta sytuacja ośmieliła by zapytać, a Ona ku uciesze zgromadzonych, to jest słuchaczy, odpowiedziała twierdząco. 
A co się działo później? Tego nie wie nikt. Albo planują obecnie termin ślubu albo znokautowała go zaraz przy najbliższym spotkaniu i nigdy nie wybaczy facetowi takiej zagrywki. Kurtyna. 

Komentarze