Z ŻYCIA SPRZEDAWCY. #1 ZA PIĘĆ


W dzisiejszych czasach każdy z nas się gdzieś śpieszy o czym napisałem już jakiś czas temu. Śpieszymy się z pracy i do pracy, śpieszymy się na zakupy, śpieszymy się do lekarza, śpieszymy się na kibel i śpieszymy się zająć miejsce przed kompem. Jednak po przekroczeniu progu sklepu Ci, którzy tak bardzo się śpieszyli, tak bardzo pośpiechem byli zaabsorbowani, tak nagle zwalniają obroty i włączają w sobie tryb Leniwca Sida. 
Stają się nieporadni, graślaci, ale zarazem bardzo jak Sid przyjaźni. Lubię sobie pogadać z obsługą na przeróżne tematy, niekoniecznie tyczące się dostępnych produktów i usług. Lubią pooglądać przeróżne rzeczy, podotykać je, przeczytać wszelkie dostępne broszury i zalać sprzedawcę masą przedziwnych pytań, które zaabsorbują go w poszukiwaniu odpowiedzi na długi czas. Oczywiście osobnicy Ci zwani także klientami, niekoniecznie przyszli cokolwiek kupować. 
Takie odwiedziny sklepu czy punktu usługowego smakują najlepiej, gdy ten zamyka się za pięć minut. To dobry czas, by uderzyć całą szarańczą. 
Zresztą znasz to uczucie, sprzedawco. Siedzisz sobie spokojnie za swoim biurkiem czy stoisz za kasą, odprawiasz z uśmiechem na ustach jak wydaje się ostatniego klienta, a tu jak za dotknięciem magicznej różdżki pojawia się znikąd kilka postaci. I już wiesz, że nie odpuszczą. Że w dupie mają Twój wolny czas i w dupie mają również Twoje nadgodziny za które i tak nikt nie zapłaci, bo to dla pracodawcy koszty, koszty i jeszcze raz koszty.
Ile razy to przeżywałem. Tak bardzo chciałem już opuścić to moje cholerne biurko, iść do domu i napełnić mój burczący brzuch. Ale nie. Musiała się menda trafić. Tyle potrzeb, tyle pytań, a koniec końców, gdy już siedziałem czterdzieści minut po płatnym czasie mojej pracy, usłyszałem od klienta "miło było i posiedziałbym jeszcze, ale wie pan, śpieszę się trochę do domu". I jak ma Cię nie strzelić kurwica? No jak? 
Coraz częściej mam wrażenie, że polski klient to pieprzony złośliwiec i hipokryta. Śpieszy się, ale Twojego czasu nie uszanuje. Może myślą, że jesteśmy robotami? A może chcą się wyżyć po chujowym dniu? Wyładować za niepowodzenia? W dupie je mam.
Za to mam jedną zasadę - nie wchodzę do sklepu za pięć i za dziesięć i za piętnaście minut przed jego zamknięciem.
Bo znam niedolę tych ludzi i sam ją z nimi dzielę.   

Komentarze