Z ŻYCIA SPRZEDAWCY. #PROLOG

Gdy idziesz do sklepu po pieczywo, jeansy, telefon, prezerwatywy czy inne dobra niezbędne Ci w codziennym życiu, zawsze spotykasz nas - sprzedawców. Stoimy za ladą, siedzimy za biurkiem lub biegamy po terenie sklepu jak ze sraniem, lecz zawsze jesteśmy do usług.

Pieprzony świątek, piątek i niedzielę. Choć nasza praca wydaje się być sielanką, bo przecież my "tylko" sprzedajemy, tak naprawdę taplamy się w gównie aż po szyję. Urabiamy sobie ręce po łokcie znosząc humory klientów, starając się utrzymywać wyśrubowane standardy obsługi, realizując cele sprzedażowe czy po prostu starając się przetrwać kolejny dzień. 
Wielu z nas ma wyższe wykształcenie, ale możliwe, że nigdy nie będzie pracować w swoim zawodzie. Bo rynek pracy jest jaki jest i zmusza nas do podejmowania takich, a nie innych stanowisk. 
Ale wiesz co?
Zasadniczo lubię swoją robotę. Pomogła mi się rozwinąć, dopisać kilka umiejętności i doświadczeń do CV oraz co najważniejsze, wydobyć ze mnie prawdziwe ja - rasowego skurwiela, któremu ludzie i emocje nie są straszne.
Ten wpis jest wstępem do całego cyklu  o sprzedawcach, specyfice ich pracy i o klientach. Klientach z piekła rodem. Jeśli nie znasz sprzedaży od kuchni to poznasz. Jeśli jesteś jednym z nas, sprzedawców to uśmiechniesz się pod nosem i powiesz w duchu "oj tak, tak".
Od dziś, co środę.  

Komentarze