Wielu ludzi nas nienawidzi. Bo sprzedawca to kanalia i menda, która chce Ci coś na pewno wcisnąć, a potem jak do niego przyjdziesz z problemem to nic nie może zrobić. Niektórzy widzą w nas również swoich podwładnych na których można drzeć mordę i wytykać, że i tak nic nie osiągniemy.
Jednak wśród tych wszystkich nieprzyjemnych mord znajdują się również ludzie szukający w nas dobra, otwierający się przed nami i traktujący jak przyjaciół. Ludzie osamotnieni, ludzie potrzebujący kontaktu, tak by nie uschnąć ze zgryzoty i choć raz na jakiś czas poczuć, że są dla kogoś ważni.
Gdy pracowałem na terenie jednej z wielu na terenie tegoż kraju galerii handlowych, zjawiali się u nas ciągle Ci sami ludzie. Ciągle te same twarze, ciągle ten sam smutny wzrok, który dziwnie się rozpromieniał na nasz widok. Zawsze się serdecznie z nami witali, pytali o zdrowie, zabierali między półki, żeby doradzić im jakiś zakup. Pytali, pytali, pytali. Poświęcaliśmy im dużo uwagi, a koniec końców kupowali zazwyczaj coś drobnego, byle by tylko kupić. By wynagrodzić nas za chwilę naszego czasu im poświęconego. I mówili w tym czasie także sporo, jak to przypominamy im ich rzadko widzianych wnuków czy dzieci, które o nich dawno zapomniały i już nie przychodzą, chyba że w potrzebie. Opowiadali o swojej dawnej pracy, o swoim domu, o bliskich którzy odeszli i za którymi wciąż tęsknią, o cholernej, trawiącej ich dusze samotności.
Ci ludzie przychodzili na galerię, by nie siedzieć w dusznym mieszkaniu i nie myśleć. Przychodzili, by po prostu pobyć wśród ludzi, choć Ci w większości przypadków nigdy nie zwracali na nich uwagi. Poza nami, sprzedawcami.
Niektórzy zjawiali się u nas kilka razy w tygodniu, inni wpadali sporadycznie, ale zawsze wracali. Zawsze opowiadali. Zawsze przekazywali nam kawałek siebie, swojej historii.
Gdy były jakieś święta przychodzili z życzeniami, czasami i dawali nam drobne upominki, takie od serca, co wśród ogólnego zlodowacenia było niezwykle miłym gestem. I my potrafiliśmy się odwdzięczyć.
Od tamtego czasu minęło kilka lat. Dziś nadal sprzedaję, lecz w kompletnie innej branży i nie mam już do czynienia z wielkimi powierzchniami handlowymi. Ludzie też są inni, coraz mniej serdeczni w końcu człowiek człowiekowi wilkiem. Wciąż jednak przychodzą do nas osoby o dobrym sercu, lecz pełnym samotności. Nadal szukają uwagi, nadal zagadują, nadal opowiadają. Historie się powtarzają i przypominają te sprzed lat. Niektórzy czasem potrafią płakać by przeprosić chwilę później za chwilę słabości. Nie mam nic przeciwko temu. To kilka łez i nasze współczucie to dla tych osób bardzo wiele. Ale może dzięki temu śpią spokojniej.
Nigdy przenigdy nie spodziewałem się, że praca sprzedawcy będzie dla mnie takim wyzwaniem. Że będę musiał przetrawić tyle ludzkich nieszczęść i będę mógł pomóc jedynie swoją uwagą, choć chciałbym jakoś tak więcej zrobić dla tych ludzi. Dla tej ostatniej ostoi ludzi pełnych uczuć.
Jeśli znasz kogoś kto potrzebuje uwagi, poświęć mu ją. Odwiedź babcię, dziadka, rodziców, a może i sąsiada. Daj im chwilę swojego czasu, choć mały fragment. Ja wiem, że jesteś zabiegany, mimo że latasz za niczym istotnym. Po prostu musisz się spieszyć. Zwolnij. Daj siebie.
Jednak wśród tych wszystkich nieprzyjemnych mord znajdują się również ludzie szukający w nas dobra, otwierający się przed nami i traktujący jak przyjaciół. Ludzie osamotnieni, ludzie potrzebujący kontaktu, tak by nie uschnąć ze zgryzoty i choć raz na jakiś czas poczuć, że są dla kogoś ważni.
Gdy pracowałem na terenie jednej z wielu na terenie tegoż kraju galerii handlowych, zjawiali się u nas ciągle Ci sami ludzie. Ciągle te same twarze, ciągle ten sam smutny wzrok, który dziwnie się rozpromieniał na nasz widok. Zawsze się serdecznie z nami witali, pytali o zdrowie, zabierali między półki, żeby doradzić im jakiś zakup. Pytali, pytali, pytali. Poświęcaliśmy im dużo uwagi, a koniec końców kupowali zazwyczaj coś drobnego, byle by tylko kupić. By wynagrodzić nas za chwilę naszego czasu im poświęconego. I mówili w tym czasie także sporo, jak to przypominamy im ich rzadko widzianych wnuków czy dzieci, które o nich dawno zapomniały i już nie przychodzą, chyba że w potrzebie. Opowiadali o swojej dawnej pracy, o swoim domu, o bliskich którzy odeszli i za którymi wciąż tęsknią, o cholernej, trawiącej ich dusze samotności.
Ci ludzie przychodzili na galerię, by nie siedzieć w dusznym mieszkaniu i nie myśleć. Przychodzili, by po prostu pobyć wśród ludzi, choć Ci w większości przypadków nigdy nie zwracali na nich uwagi. Poza nami, sprzedawcami.
Niektórzy zjawiali się u nas kilka razy w tygodniu, inni wpadali sporadycznie, ale zawsze wracali. Zawsze opowiadali. Zawsze przekazywali nam kawałek siebie, swojej historii.
Gdy były jakieś święta przychodzili z życzeniami, czasami i dawali nam drobne upominki, takie od serca, co wśród ogólnego zlodowacenia było niezwykle miłym gestem. I my potrafiliśmy się odwdzięczyć.
Od tamtego czasu minęło kilka lat. Dziś nadal sprzedaję, lecz w kompletnie innej branży i nie mam już do czynienia z wielkimi powierzchniami handlowymi. Ludzie też są inni, coraz mniej serdeczni w końcu człowiek człowiekowi wilkiem. Wciąż jednak przychodzą do nas osoby o dobrym sercu, lecz pełnym samotności. Nadal szukają uwagi, nadal zagadują, nadal opowiadają. Historie się powtarzają i przypominają te sprzed lat. Niektórzy czasem potrafią płakać by przeprosić chwilę później za chwilę słabości. Nie mam nic przeciwko temu. To kilka łez i nasze współczucie to dla tych osób bardzo wiele. Ale może dzięki temu śpią spokojniej.
Nigdy przenigdy nie spodziewałem się, że praca sprzedawcy będzie dla mnie takim wyzwaniem. Że będę musiał przetrawić tyle ludzkich nieszczęść i będę mógł pomóc jedynie swoją uwagą, choć chciałbym jakoś tak więcej zrobić dla tych ludzi. Dla tej ostatniej ostoi ludzi pełnych uczuć.
Jeśli znasz kogoś kto potrzebuje uwagi, poświęć mu ją. Odwiedź babcię, dziadka, rodziców, a może i sąsiada. Daj im chwilę swojego czasu, choć mały fragment. Ja wiem, że jesteś zabiegany, mimo że latasz za niczym istotnym. Po prostu musisz się spieszyć. Zwolnij. Daj siebie.
Komentarze
Prześlij komentarz
Pisz, tylko szczerze.