KAZIK. MELASSA. UTWÓR 18.


Jak to wielokrotnie powtarzał mój tato "człowiek to zwierzę stadne i musi kogoś mieć". Tak. Ma cholerną rację. Potrzebujemy towarzystwa innych ludzi, by nie uschnąć, nie dać pochłonąć się temu dziwnemu stanowi nazywanemu samotnością. Potrzebujemy swego rodzaju emocji, zrozumienia, a czasami szaleństwa. I nie mam tu na myśli bycia w związku. Bo tu nie ma miejsca na miłość. No, chyba że braterską.
W moim życiu przewinął się ogrom ludzi. Ile to znajomości zawarłem dzięki latom spędzonym w szkole, ilu ludzi poznałem dzięki pracy w przeróżnych miejscach. Jedni przemknęli gdzieś tam z boku nie pozostawiając śladu, inni byli obecni przez kilka lat, potrafili namieszać i znikali. Zresztą, znasz to dobrze z autopsji. Policz wszystkich swoich znajomych - tych byłych, jak i obecnych i znajdź wśród nich tych wartościowych. Została garstka. Tych najlepszych policzysz na palcach dwóch dłoni. To teraz wyfiltruj z nich jednego człowieka, którego Ci nie zabrakło, gdy byłeś w potrzebie, gdy byłeś w emocjonalnej dupie. Człowieka, który nie znikał, gdy dotknęły Cię problemy i był przy Tobie również w chwilach szczęścia, którymi tak bardzo chciałeś się dzielić. Tak, to właśnie przyjaciel.
Mam go od czternastu lat. Czternaście cholernych lat i ciągle ta sama gęba przewija się obok. Potrafisz sobie to wyobrazić? Znam gościa od dziesiątego roku życia. To była trzecia klasa podstawówki i nawet nie potrafię sobie przypomnieć, jak załapaliśmy kontakt. Pamiętam za to, jak przyprowadził mnie do swojego domu, drzwi otworzył jego potężny tata, a B. przedstawił mnie jako swojego "nowego przyjaciela". Brzmi śmiesznie? To pomyśl, że wszystkich swoich poprzednich ludzi zakopywał w lesie za niedochowanie wierności. Dobra, żart. 
I tak mijały lata. Skończyła się podstawówka, przyszło gimnazjum. 31 sierpnia 2001 roku jeździliśmy na rowerach na boisku szkolnym. Następnego dnia zaczynała się szkoła. Znowu wylądowaliśmy w tej samej klasie. Szast-prast i trzy lata zleciały. Każdy z klasy strasznie to przeżywał. W końcu przez ten czas zżyliśmy się ze sobą. Dziś nie mam o czym z tymi ludźmi rozmawiać, a B. jest wciąż obecny. Czasy liceum były trudnym okresem dorastania. Myśleliśmy już o studiach i o tym, że pójdziemy kiedyś do pracy. Trapiły nas jakieś dziwne rozterki, ale na pewno to rozumiesz. Taki czas. 
Tym razem trafiliśmy do odmiennych szkół średnich, mieliśmy inne godziny zajęć, nieco inny program nauczania. Z kolegami z klasy widywałem się w trakcie godzin lekcyjnych, świetnie się bawiliśmy. A po lekcjach było tylko dwóch ludzi - B. i F. Lata zleciały, szkoła się skończyła. F. zniknął, a B. jest i ma się dobrze. Studia? Tak. Studiowaliśmy na różnych uczelniach, a po godzinach piliśmy razem piwo i jaraliśmy fajki, wciąż rozmyślając o życiu. Dziś obaj pracujemy, a z wieczora raczymy się wspaniałymi IPA. Oczywiście nie codziennie, bo przecież nie jesteśmy alkusami, przynajmniej tak sobie wmawiamy. 
Gdy jestem w emocjonalnej dupie - On się zjawia. Gdy On ma problem - przybywam ja. I chuj, że zaspy czy burza.
Czternaście lat. Czternaście lat z człowiekiem z którym różnię się na tak wielu płaszczyznach, a mimo to potrafimy się idealnie zrozumieć. To jest właśnie przyjaźń. Oby była wieczna.

Drogi czytelniku, jeśli pijesz właśnie alkohol to wznieś toast za nasze zdrowie. Nie masz nic w szklance? Nalej sobie. W końcu zapewniłem Ci okazję, by przepłukać gardło.        
-------
Grafika użyta w niniejszym wpisie pochodzi z tylnej okładki albumu Kazika zatytułowanego "Melassa" i wydanego w 2000 roku przez S.P. Records. Płytka jest świetna i słucham jej z B. od 14 lat. Kupujcie polską muzykę! 

Komentarze