Sól. Skończyła Ci się cholerna sól. Zasadniczo jakiś jogurt też by się przydał, a i z chleba została piętka, więc przydałoby się zrobić jakieś zakupy. Robisz listę niezbędnych rzeczy i ruszasz do swojego ulubionego sklepu. Obstawiam, że jest to supermarket należący do którejś z dużych sieci. Wchodzisz do środka z planem działania. To co chcesz kupić jest tam, tam oraz tam. Wbijasz w pierwszą z alejek i załącza Ci się to dziwne uczucie, że coś tu nie gra. Na miejscu soli jest proszek do prania, tam gdzie były soki masz jakieś babcine gacie, a zamiast dorwać ulubiony jogurt w znanym miejscu, znajdujesz parówki. Znowu sklep zrobił Cię w konia. Zamiast trzech produktów, idziesz do kasy z dziesięcioma.
Supermarkety uwielbiają przetasowania. Jest to niezbędne by klient kupił więcej produktów podczas jednej wizyty na terenie sklepu. Bo co im po kimś, kto doskonale pamięta rozkład produktów i tym samym udaje się po nie wręcz mechanicznie? A nóż ominie ważną promocję czy produkty na których sklep najlepiej zarabia, a to są straty. Dlatego też supermarkety kochają "doktrynę szoku", jak ładnie to nazywam. Jednego dnia idziesz jak po sznurku od produktu do produktu, a następnego po przejściu bramek czujesz się tak, jakby ten sklep dopiero co postawiono. Nic się nie zgadza. Półki z Twoimi ulubionymi markami stoją w innych miejscach, więc musisz spenetrować każdą alejkę, by w końcu zaspokoić swoje potrzeby. Po drodze zapakujesz do koszyka masę niepotrzebnych rzeczy, co też dotrze do świadomości dopiero w domu, gdy zaczniesz rozpakowywać siaty i zadasz sobie pytanie "na cholerę mnie to było?". I znowu supermarket wygrał Twoją kasę oraz czas.
Podczas eksploatacji supermarketu można również zauważyć drobne przetasowania w rozkładzie produktów na poznanych już wcześniej półkach. Merchandiserzy nie śpią. Czuwają nad tym, żeby to, co jest do Ciebie adresowane, znalazło się najlepiej na wysokości Twojego wzroku. Żadne rozmieszczenie produktu nie jest przypadkowe. Jeśli masz dziecko, ma ono mieć na wyciągnięcie ręki słodkie płatki śniadaniowe i kolorowe opakowania słodyczy. Dla Ciebie, osoby dorosłej przygotowano drogą herbatę, zdrowy olej z pierwszego tłoczenia czy paczkę wybornego muesli premium. W końcu zdrowe odżywianie jest modne. I tak to kupisz.
Lubisz zapach chleba? Oczywiście, że wypiekają go na miejscu. Już nawet Żabki przerzucają się na wypiekanie ciastek i bagietek. Bo taki zapach przyciąga. Taki zapach sprawia, że stajesz się głodny, a zarazem czujesz się jak w domu. W końcu kto nie lubił pajdy ciepłego, przyniesionego przed chwilą przez mamę chleba. Do tego masełko i odpływasz. W dzieciństwie było to dla mnie lepsze niż słodycze. I to uczucie zostało. Do tego widzisz, jak ludzie uwijają się przy piecach. To musi być zdrowe. Na pewno przed chwilą ugnietli ciasto, a teraz ładują je do pieca. Nic bardziej mylnego. To wszystko to cholerne mrożonki pełne gówna spod znaku "E". Co najciekawsze, sieci sklepów zazwyczaj nie zarabiają na tych produktach. Działy przynoszą straty, ale i tak zachęcą Cię do dalszych zakupów. Bo do chleba kupisz masło, może jakiś dżem, parę plasterków szynki. Byle by tylko zostawić jak najwięcej cashu.
Oj. Otworzyli stoisko przypominające ryneczek. Soczyste i zdrowe z wyglądu owoce. Świeże, pełne witamin i kolorów warzywa. Na pewno chwilę temu je zbierali. Żadne tam z chłodni. Pakujesz kilka pomarańczy, awokado, jakieś wątłe nektarynki, ekologiczne jabłka też lądują w koszyku. Nie ważysz ich, bo szkoda Ci czasu i energii. Supermarket liczy zyski. Cena za tę przyjemność jest z moich obserwacji średnio o 1/3 wyższa, niż za ten sam produkt na miejskim rynku. Ale skoro masz to na miejscu to po co szukać gdzieś indziej.
Batoniki przy kasie i puszki schłodzonej Coli? To ostatni etap labiryntu. Czekasz sobie spokojnie w kolejce do rozliczenia, aż nachodzi Cię ochota na Marsa czy Sickersa. A nachodzi Cię od patrzenia na słodycze. Jakoś wcześniej udawało Ci się je pominąć. Teraz ich pragniesz. Dorzucasz też paczkę gum do żucia oraz kartonik APAPu, bo przecież masz w domu ostatnie dwie tabletki. Twój rachunek wzrasta. Cel sklepu osiągnięty. Jeleń wpadł w sidła.
Czujesz się teraz mądrzejszy? Cieszę się, że uświadomiłem Cię w pewnych kwestiach i dzięki temu zoptymalizujesz swoje wydatki.
Takiego wała. Znam doskonale działania supermarketów oraz galerii handlowych, a wciąż i wciąż się na to łapię. Ty zrobisz to samo.
Komentarze
Prześlij komentarz
Pisz, tylko szczerze.