Handel kocha wszelkiej maści święta. Na Dzień Zakochanych można opychać pluszowe serduszka, kwiatki, czekoladki i inne gówna. Wielkanoc to oczywiście czekoladowe zajączki, naklejki i barwniki na pisanki, koszyki pod święconki. Gdy nadchodzi Boże Narodzenie, nie może zabraknąć figurek Św. Mikołaja, sianka pod obrus, zestawów prezentowych. Zresztą, to chyba najlepszy okres na nakręcenie sprzedaży, bo każdy bierze co tylko popadnie. Ale od kilkunastu lat można zaobserwować nakręcanie przez sieci handlowe tej pieprzonej mody na Halloween. Oczywiście korporacje też nie próżnują. A że Polacy kochają wszystko co zachodnie, zaczynają wariować po sklepach kupując farbki do ryja i przebrania, a później szaleją na ulicach i w lokalach. Tylko po co?
Skąd ten fenomen jarania się jakimś dziwnym świętem z krajów anglosaskich? Ja rozumiem, zaadoptowaliśmy Walentynki i jest to całkiem fajne święto, które odnosi się do słowiańskiej Nocy Kupały. Ale Halloween? Co to do cholery jest Halloween?
Mam wrażenie, że chodzi tu jedynie o przebranie się za jakiegoś umarlaka, tudzież innego ducha, umalowanie sobie ryja po czym pójście do klubu, gdzie można zachlać mordę wśród podobnych sobie postaci. Ciekawe to Halloween.
Nie może również zabraknąć wstawienia fot swojej podrasowanej mordy prosto na Facebooka i/lub Instagram, gdzie czeka się następnie na uderzenie przychylnych komentarzy oraz zebranie jak największej ilości łapek w górę.
Ach. Dynie! Trzeba koniecznie skatować dynię, wyciąć jej jakąś dziwną mordę, wstawić do środka świecę i jarać się nią przez kolejne dni patrząc, jak ta gnije. No po prostu super.
Najgorsze jest jednak to, że szkoły coraz śmielej kultywują to dziwne, sztuczne dla nas święto, choć bardziej można to nazwać zjawiskiem i zachęcają dzieciaki do przebierania się w łachmany i malowanie ryjków. Po lekcjach małe wrzody ruszają na podbój miasta dzwoniąc do drzwi i wyskakując z tekstami "cukierek albo psikus". Miałem z tym do czynienia w ostatnich dwóch latach i prawdę powiedziawszy, trzaskałem jedynie drzwiami przed nosami zdziwionych dzieciaków. Dobrze, że żaden nie nasrał mi na wycieraczkę, bo bym mu nakopał do dupy.
Jeśli jakiś przebrany dzieciak chce dostać ode mnie coś słodkiego to zapraszam na Ostatki. Z chęcią poczęstuję pączkiem, ale Halloween odpada. W dupie mam to dziwne wydarzenie i w żaden sposób go nie akceptuję.
Idźcie być malowanymi ryjami gdzie indziej.
Komentarze
Prześlij komentarz
Pisz, tylko szczerze.