Polacy to dziwny naród. Ciągle narzekamy, klniemy, obrabiamy sobie dupy, wszystko widzimy w szarych kolorach. Jaramy się tym, co zachodnie, a krzywimy się na swoje. Bo przecież tam jest piękniej, bardziej kolorowo i w ogóle. A gówno! Takiej jesieni jak u nas, nie ma nikt!
Ja wiem, wiem. Przecież rok podzielony jest na cztery różne pory i te w naturalny sposób występują na całym świecie i w ogóle co ty gościu napisałeś. Ano, na Antarktydzie wiosna też występuje, ale nie taka jak u nas. Lato w Brazylii też jest. A jak! Lecz również inne, niż nasze. Jesień też mają. Ale nie taką jak nasza. My mamy naszą, niepowtarzalną, piękną, złotą jesień. Polską!
Ponieważ trafił mi się dziś dzień wolny od pracy, ruszyłem więc dupsko sprzed komputera, by załatwić parę spraw na mieście. Zasadniczo mogłem to zrobić w innym terminie, ale mówię, pójdę, ogarnę co mam ogarnąć i będę miał z głowy.
Jako że poranek przywitał mnie słonecznymi promieniami i błękitnym niebem, otworzyłem od razu okna, by wpuścić trochę świeżego powietrza. Zapach. Do mojego domostwa wdarł się od razu ten wspaniały, z niczym nie porównywalny zapach jesieni. Naszej jesieni. Nie potrafię go nawet opisać, on po prostu występuje tylko o tej porze roku. Wprawiło mnie to w świetny humor. Ciepły powiew z dworu uświadomił mnie, że kurtka nie będzie potrzebna, a jak się poźniej okazało i w bluzie się zagotowałem.
Cały dzień był piękny, ciepły, ludzie jacyś radośniejsi od tej seratoniny. Cud, miód i orzeszki. Po załatwieniu swoich spraw przeszedłem się jednym z zielonych skwerków przez który pokonuję codziennie w drodze do pracy. Zawsze się spieszę, ale dziś aż przystanąłem. Spokój. Wspaniały spokój. Na chwilę zawiało. Ciepłe, choć wypełnione już odrobiną ostrości powietrze otuliło moją twarz, a z drzew poleciały żółte pomarszczone liście. Te pokrywały wciąż zieloną trawę niczym jakiś puch. Nie mogłem oderwać wzroku od tego widoku. O! Aż mi się zarymowało z tego podekscytowania.
Wspaniała chwila. Wspaniała jesień. Na początku uderzyła chłodem, teraz chyba zaczęła tłuc się z latem i wyszedł taki piękny miszmasz. Złoty, polski.
Za miesiąc zapewne spadnie śnieg, a chłód będzie mroził nas aż do kości, ale to co jest teraz, jest po prostu piękne. Kocham tę porę roku. Co tu dużo mówić, wolę ją bardziej od wiosny. Bo jest taka tajemnicza, niepowtarzalna i zawsze w ciepłych kolorach.
A gdy piszę teraz ten tekst, za oknem jest dwanaście stopni, łysy świeci jak oszalały, ulicę spowija delikatna, dymna mgła, a ja raduję się chwilą.
Komentarze
Prześlij komentarz
Pisz, tylko szczerze.