Jeśli napiszesz do kogoś e-mail z zapytaniem czy z propozycją i nie mówię tu o prośbie o możliwość przesłania oferty handlowej to oczekujesz, że osoba ta do Ciebie odpisze i rozwinie nieco wątek. Wykonujesz połączenie, ale druga strona nie odbiera? Miło, gdy jednak oddzwoni do Ciebie, szczególnie w przypadku spraw naglących. A może SMS? W sferze biznesowej nie jest pożądany, lecz czasem bywa wykorzystywany, szczególnie gdy idzie o przypomnienie, choćby o spotkaniu. Są jednak osobniki, które mają w dupie całą tę etykę i nigdy, ale to przenigdy Ci nie odpowiedzą.
Najczęściej natykamy się na nich podczas poszukiwania pracy. Znasz to dobrze. Wysyłasz ileś tam CV oraz listów motywacyjnych i nagle zdarza się cud - zaproszono Cię na rozmowę rekrutacyjną. Dzień wcześniej studiujesz wszelkie dostępne informacje o firmie do której aplikowałeś, wymyślasz odpowiedzi na prawdopodobnie zadane pytania, po czym w dniu zrzutu, odstawiasz się jak stróż w Boże Ciało i ruszasz dziarskim krokiem ku miejscu spotkania. Tam czekam na Ciebie człowieczek z działu HR. Przywitanie, wszystko fajnie i miło, czasem kawa się trafi, zapytanie o zainteresowania, o doświadczenia, mimo że przecież mają Twoje CV, gdzie wszystko zostało opisane. Rozmowa ma miejsce w przyjemnej atmosferze. Rekruter dziękuje za spotkanie i mówi o kolejnym etapie rekrutacji na który zostaną zaproszeni nieliczni, więc trzeba czekać na kontakt.
Mija dzień, drugi, trzeci. Nadal nikt się nie odzywa. Zapomnieli o Tobie, a może jesteś dla nich po prostu tak cienkim kandydatem, że szkoda im czasu na Ciebie? Po co więc Cię zapraszali? Po co dali nadzieję? A może to był cholerny test i sami czekają aż zainteresujesz się wynikiem rozmowy kwalifikacyjnej? Piszesz więc e-maila na adres kontaktowy. Niestety nigdy nie otrzymasz na niego odpowiedzi. Zniknie gdzieś w gąszczu wiadomości.
I nawet nie wiesz, co było determinantem odrzucenia Twojej osoby. A czyż nie ułatwiłoby nam to życia, gdyby potencjalny pracodawca poinformował Cię, że fajnie było się spotkać, ale za słabo znasz język lub brakuje Ci jakiejś kluczowej dla nich kompetencji? Pozwoliłoby Ci to poprawić swoje umiejętności albo zmotywowało do zdobywania nowych na potrzeb przyszłych rekrutacji. To byłaby korzyść i dla Ciebie i dla pracodawcy.
W ciągu mojej kariery zawodowej raz, dosłownie RAZ dowiedziałem się o powodach odrzucenia mojej kandydatury. Pamiętam, że odpisał mi Alior Bank i z ich strony ta szczerość była dla mnie nie ciosem, a motywacją dla przyszłych działań. Zachowali się bardzo, bardzo fair. Plus dla nich.
Niedawno miałem składanych również kilka propozycji pracy na umierającym Goldenline. Grzecznie odmawiałem rekruterom, gdyż zazwyczaj proponowano mi albo dziwną pracę albo fajne stanowisko, lecz w kompletnie nieodpowiadającej mi lokalizacji. Oczywiście za każdym razem zadawałem pytanie, czy mają może coś podobnego na bliższy mi region. Niestety moje pytanie pozostawało bez echa. Widać poszli szukać kolejnych jeleni.
Chcesz być profesjonalistą z poważnym podejściem do tematu? Naucz się odpowiadać.
Komentarze
Prześlij komentarz
Pisz, tylko szczerze.