TĘSKNIĘ ZA STARYM YOUTUBE

Może to wiek rzuca mi się na mózg, a może kiedyś rzeczywiście było lepiej. Na pewno na YouTube.

Szczerze mówiąc, nie pamiętam, kiedy zacząłem korzystać regularnie z tego serwisu. Obstawiam rok 2007, kiedy w chacie na stałe pojawił się net, a może był to nawet 2008. W każdym razie poznaliśmy się na chwilę przed przejęciem platformy przez Google. Zresztą, jakie dziś ma to znaczenie. Pokochałem YouTube od pierwszego wirtualnego spotkania, od pierwszego odpalonego filmiku. Intuicyjny w obsłudze, pełen interesujących mnie treści, szczególnie moich ukochanych teledysków i całkowicie naturalny. Pamiętasz go? Wiesz o czym w ogóle mówię? Siadaj mały kurwiu. Opowiem ci, jak to kiedyś na YouTube było.

Złap za kamerę, dotrzyj do tysięcy

Miliony subskrypcji, niezliczone ilości komentarzy, twórcy wyznaczający trendy, stojący na równi z bóstwami, o których uwagę biją się fani, drogi sprzęt w użyciu i hajs z sieci partnerskich. Tak dziś wygląda YouTube. Uwierz mi, kiedyś tego nie było. Pięć tysięcy subów zmieniało cię w najlepszego z najlepszych, a dziesięć tysięcy dawało status jutubowego herosa. Podobnie z wyświetleniami. Sto tysięcy odtworzeń pod danym filmikiem było marzeniem wielu i nieliczni osiągali ten pułap. Najpiękniejsza była jednak naturalność. Miałeś ciekawy pomysł na kanał, chciałeś podzielić się myślą, może zarazić swoją pasją lub po prostu skomentować jakieś wydarzenie, łapałeś za kamerę, nagrywałeś i wrzucałeś na YouTube. To wszystko. Żadnych złożonych wejść, żebrania o subskrypcje, zapraszania do polubienia fanpage, obserwowania Insta, w końcu znane nam dziś Social Media nie istniały. 

Prosty montaż, upload i otwierała się dla ciebie nowa droga. Przy praktycznie nieistniejącej konkurencji, wybicie się było kwestią czasu, a wiele kanałów, szczególnie ze stajni beauty, powstało właśnie w tamtym okresie. Nie interesowały cię vlogi? Odwiedzałeś serwis dla muzyki. Nie, nie było wtedy Spotify ani Apple Music. Muzy słuchało się z radia, zmieniających się na gorsze stacji muzycznych, płyt CD lub nawet kaset, za to w poszukiwaniu ulubionych kawałków odtwarzanych na żądanie przychodziło się na YouTube. Stare teledyski, niejednokrotnie zgrywane z różnych nośników, często oznaczone logiem telewizyjnych stacji muzyczny wypełniały serwis po brzegi. Ile to najlepszych rapsów się wtedy nasłuchałem, przypominając sobie zarazem, jak to było w latach 90. Gówno kogo obchodziły jakieś prawa autorskie. Miałeś teledysk, wrzucałeś go. Miałeś fajny kawałek w mp3, dorabiałeś do niego statyczną planszę, konwertowałeś na MPEG i sru na YouTube. Jakość HD albo 4K? Zapomnij! Dobry twórca dbał, by osiągnąć 360p, lecz królowały mniejsze rozdzielczości, nawet po 144p.

Polska strona YouTube w swych początkach

Napij się Pan

Stuu? Chyba stulejka! Nie było wtedy takich. Oglądaliśmy z wielkim zaangażowaniem walki meneli, dziś kompletnie zapomniane. Chyba najlepszym kanałem o codziennych zmaganiach żuli był wciąż istniejący w odmętach YouTube kanał MenelTV. Dziś można śmiało powiedzieć, że wszystkie obecne na nim filmiki nagrywano przy pomocy kalkulatora, jednak lata temu 2 Mpix było marzeniem wielu. 


Główne założenie? Prankowanie żuli, dosłownie. Autor nawiązywał z nimi interakcje, wkręcając im lewe informacje o planowanych utylizacjach kloszardów, akcjach rabunkowych na hurtownię jaboli, walce z wszawicą i płaceniu za wszystko w bigosie. Wtedy stworzono też postać gościa nazywanego Oczy Kobry, był nawet swego czasu na memach. 


Głównym miejscem akcji był Śląsk, jednak podobnych bohaterów odnaleziono również na Mazurach, gdzie niepodzielnie rządzili Piston i Niusek przeganiający kamerzystę widłami, siekierą czy pompką od roweru. 


Wśród tych wszystkich polewkowych akcji ukazano też wielki dramat człowieka. Niejaki Norbi nagrywający żuli, trafił na postać Dżejsona, bezdomnego alkoholika. Początkowo go trollował, by z czasem nieco się zbliżyć do tego gościa i poznać jego historię. Rozpoczęło to akcję wyciągania Dżejsona z alkoholizmu, którą komentował nawet TVN. Zbierano kasę na ciuchy, terapię alkoholową dla naszego bohatera, a nawet pomoc w jego spotkaniu z dziećmi. 


Udało się niestety tylko połowicznie. Dżejson wrócił na chwilę do społeczeństwa, zmieniając się nie do poznania, po czym na własne życzenie, sam się zniszczył, tonąc w morzu alkoholu i umarł zapomniany na melinie. Mimo lat nadal siedzi we mnie pamięć o Dżejsonie, którego losem nieco żyłem. 

Roześmiej się Pan

Może czas odejść od tych smutnych wydarzeń i przypomnieć sobie postać charyzmatycznego, czasem słodkiego, innym razem gorzkiego Damianero. Poświęciłem mu dawno temu osobny wpis, lecz pokrótce przypomnę, że to od niego zaczęły się w polskiej części YouTube śmieszne filmiki wyliczankowe. Był to również jeden z pierwszych hejtowanych twórców, co go nieco wykończyło i dziś Damianero jest jedynie wspomnieniem. Co do wyliczanek, a właściwie kompilacji nie tylko zbierających najlepsze polskie filmiki, lecz wyróżniających się masą zabawnych wstawek to wręcz nie mogę nie wspomnieć o kanale SooldierPL. Rok 2010 pod jego pierwszym Wielkim Mixem YouTube, absolutnym dziełem bijącym wszelkie rekordy popularności. Choć twórca skończył swą karierę, jego dorobek nadal hula po zasobach portalu. Absolutny geniusz. 


Postaci Dakanna, w tym legendarnego Piątku nie muszę nikomu przedstawiać. Też rozkręcał się w tamtych pięknych latach, wypuszczając różne wyliczanki, by tworzyć dla Wirtualnej Polski całą Piątkową serię. Co ciekawe, Dakann jako jeden z nielicznych, przetrwał praktycznie wszystkich polskich twórców na YouTube i dalej z powodzeniem wypuszcza nowe produkcje, choć już nie tak popularne, jak za dawnych lat. 


Podobnie stało się z Gracjanem Roztockim, nieco ekscentrycznym twórcą z charakterystyczną fryzurą "na grzyba", nagrywającym szalone piosenki, ubrany w zbyt krótkie spodenki, obowiązkowo wpuszczając w nie koszulkę. Piosenka o kupie czy Internecie były niegdyś hitami tak jak seria o gotowaniu. Dziś ta legenda YouTube nadal nagrywa, prowadzi Live, lecz widać, że jego blask już mocno przygasł i wypłowiał. Pierwsze krotki w tamtych pięknych czasach stawiał również Niekryty Krytyk, którego poczynania obserwuję do dziś czy mistrz trollingu Testoviron, pozostający wciąż w naszych sercach. Kamil Steinbach, niegdyś popularny twórca satyrycznych filmików, wcielający się w rolę nerda, także podzielił los wielu twórców tamtego okresu. Po wielkim wzlocie, zniknął.


Grzechem byłoby nie wspomnieć o urywaniu - kabla od internetu i zderzaków. Tak moi drodzy. Nasz kaskader z Holiłudu oraz Ale urwał, ale to było dobre, mają po dziesięć lat na karku. Wzrusz.



2012 -2015 i koniec pewnej epoki

Gamerzy łojący w Minecrafta, CSa i pierdyliar różnych tytułów, streamerzy coraz lepiej sprzedają się na YouTube, różne wyliczanki atakują szczyty najchętniej oglądanych produkcji. Szczególnie uwidacznia się tzw. lol content rozkręcający się nieśmiało od 2010 roku, lecz to 2012 i 2013 stają się latami prawdziwego przełomu. AdBuster jeszcze pod nazwą Bankowo1 robi pierwsze testy produktów, konfrontując je z reklamami, Abstrachuje ruszają na YouTube ze swoim Co mówią: Gimbusy, otwierając całą serię satyrycznych filmów opisujących kolejne grupy społeczne. 


Kompilacje We Love Poland od VisinePL robią siedmiocyfrowe wyniki, McGrzesio nieśmiało szturmuje YouTube, by seriami Troll na mikrofonie oraz Beka z Mixów zdobyć rzeszę fanów. Ravgor z Wapniakiem robią pierwsze pranki, SA Wardęga na wzór Remiego Gaillarda startuje ze swoją serią heheszków, którą zwieńczy Mutant Giant Spider Dog ze 178 mln wyświetleń na tę chwilę. 



Cyber Marian serwuje nam Ukryty Polski, doszukując się w światowych hitach polskich tekstów, dzięki czemu szybko staje się rozpoznawalny. Kolorowyvlog komentuje różne zachowania, nawiązując do szkoły i wydarzeń z naszej codzienności. 


Kanałów pojawia się wprost zatrzęsienie, YouTube rozwija się w zastraszającym tempie. Swoje formaty podobne nieco do Abstrachujów od 2014 roku produkuje również Marcin Malczyński, opierając się wraz ze swoją ekipą na serii Typowy, kreując Typowego Dresa czy Vapera. Nie może tutaj zabraknąć GargamelVlog, który co prawda przewijał się na YouTube wcześniej, lecz dopiero pięć lat temu tak naprawdę wystrzelił z oglądalnością i jakością. Drugą erę kończy zasadniczo Kopsnij drina i postać Wiesława Wszywki stworzonego przez naffnaff.

Teraz już nie ma takich czasów

Statyczne ujęcia dawno się skończyły, teoretycznie proste w przedstawieniu treści robione są przy współpracy z profesjonalnymi operatorami, dźwiękowcami, zawsze na scenariuszach rodem z filmu. Kanały zmieniły się w sprawnie działające maszynki do zarabiania kasy, którym wtórują sieci partnerskie wspierające w realizacji kolejnych odcinków. Spontaniczność umarła, reżyserka ponad wszystko, nie licząc oczywiście streamerów i gamerów. 

Niechlubne patostreamy padły wraz z nowymi wytycznymi dla społeczności YouTube. Prawdę mówiąc, przykre mi, że kiedykolwiek w ogóle ta forma zaistniała na tym portalu. Jedyna forma spontaniczności w produkcjach, której nie pochwalam, choć oczywiście sam czasami śledziłem pewne wydarzenia, nie dając jednak na patusów nawet złotówki. 

Nie ma dziś też moich ulubionych muzycznych kanałów, wujek Google akceptuje teledyski jedynie na oficjalnych kanałach wytwórni lub twórców, pozostały jedynie gdzieś niedobitki ze starych czasów, lecz pewnie i te za jakiś czas padną. Zniknęły całe odcinki mojego ukochanego Whose line is it anyway, nie ma nic poza krótkimi klipami i kompilacjami. Popularni twórcy dostali znów sraczki na punkcie klikania w subskrypcję, dzwoneczek oraz zostawiania łapki w górę i to zanim zacznie się właściwa treść. 

YouTube przypominający dawną telewizję FOX, nazywaną w USA telewizją buntowników jest dziś niczym innym, jak wyreżyserowanym molochem chroniącym za wszelką cenę własności intelektualną. Cenzurują na siłę nawet przekleństwa. Padnie jedno, drugie, sorka, nie wpadnie ci grosik za reklamy, tak nie wolno. A co wolno? Na pewno nie wygłaszać każdy swój pogląd.

Takie czasy, słuchaj się nas, zarobisz może trochę kasy. Inaczej ban. Niestety stary YouTube już nie wróci, nie ma szans, jednak czasem miło po prostu usiąść i powspominać.

----
Foto do postu stworzył Tim Mossholder dla Unsplash

Komentarze