GROBBING NOWĄ TRADYCJĄ

Kiedyś królował clubbing, później przyszedł plażing, smażing i Łomżing, aż pewnego dnia się ochłodziło, a wszyscy ruszyli na grobbing. 

Rusz na grobbing mała, ej

Kolorowe balony z helem wypełniły niebo. Kanarek Tweety, Prosiak Porky, Królik Bugs. Unoszone niewidzialną siłą, przymocowane do mocnych wstążeczek. Pod nimi ruch jak na Marszałkowskiej. Ludzie odwiedzają stoiska, kupują całe sznurki obwarzanek, kiełbasę z grilla. Każdy chce coś kupić, każdy chce zarobić. Wielkie stragany i małe, ledwo dostrzegalne stoiska. Znicze w różnych kolorach i kształtach, czasem nawet z pozytywką. Przebitka cenowa jak diabli, ale kupujesz na ostatnią chwilę, to płać. Handlarze wiedzą, że choć drżącą ręką wysupłasz ostatnią kasę z portfela, wydać ją musisz. Wśród tej masy ludzi, tej bezładnej masy, niczym w Chłopakach do wzięcia, królują one, królowe kiczu. Białe kozaczki, krótkie kiecki, wszędobylska panterka, skórzane torebki na złotych łańcuszkach. Skropione najdroższymi perfumami z domowych zasobów, hołdujące zasadzie, im więcej makijażu, tym lepiej. Każda królowa potrzebuje jednak swojego króla, który nie tylko poniesie torbę zniczy, lecz gdy trzeba, ochroni przed utratą równowagi na obcasie. Odziani w skórzane kurtki, buty wypolerowane na glanc, najlepiej takie z ostrym czubkiem, spodnie w kant. Wczoraj w klubie, dziś uprawiają grobbing.


Tętniąca masa cmentarna

Przesuwają się jakby w rytmie, kierowani jakąś zbiorową świadomością, nadającą im swoisty puls. Krok za krokiem. Mijają stragany, by wąskim przejściem dostać się na cmentarz. Tam zaczyna się właściwa część. Muszą być zwarci, czujni, skupieni. Napotkani znajomi natychmiast wybijają ich z rytmu. Stają jak wryci na środku alejki, by po wymianie uprzejmości tysiącem buziaków i uścisków dłoni, zacząć głośną rozmowę o niczym. Żadnej zadumy, to nie dla nich. Widziałaś Kaśkę? Ale ma tandetny makijaż, a ta torebka, koszmar jakiś. Kurtka chyba z wyprzedaży, wstyd się tak ludziom pokazywać, bezguście. Na jakąś wódkę musimy się umówić Rafałku, bo lata się nie spotykaliśmy. Wiedzą, że i tak nic z tego nie będzie. Później pożegnanie i smarowanie sobie dup za plecami. Na grobach nie inaczej. Chodzą utartymi ścieżkami, grób za grobem, mogiła za mogiłą. Nie zastanawiają się do kogo. Rodzina tam chodziła, to oni też przyszli. Przestawiają znicze, dokładają swoje, najlepiej więcej od pozostałych, w końcu ich stać. Komentarze, jaki to paździerz mamusia kupiła, po co to stawiać tak gównianą wiązankę. Grobbing trwa w najlepsze, lecz na horyzoncie wróg. Rodzina nadchodzi, nie lubią jej. Kryją się w tłumie, pulsują dalej, byleby się nie dać rozpoznać, tak im mija popołudnie, wieczór. 

Fałszywe uśmiechy, sztuczne intencje

Napotykają jeszcze kilku znajomych, czasem kogoś z rodziny. Small talk, kilka gestów serdeczności, szczególnie gdy widzą inni. To do puszki wrzucą coś kwestującym, to od harcerzy znicza kupią. Znajomi widzą, trzeba pokazać wielkoduszność. Oddawany pieniądz aż pali w dłonie, ale tak trzeba, niech mówią, byle dobrze. Wpadają znów w rytm, pulsują z tłumem do wyjścia z cmentarza. Jeszcze psioczenie na korki, tłok na cmentarzu, ludzi, którzy to przecież cały rok mają przecież czas na odwiedzenie miejsca spoczynku zmarłych bliskich i przodków, a akurat dziś im się wszystkim przypomniało. Powrót do domu. Grobbing dobiegł końca. Trzeba zdjąć kostiumy, zmyć makijaż, polać drinka, zapomnieć na kolejny rok. O ich wizycie na cmentarzu będą świadczyły zwiędnięte za kilka dni kwiaty, wypalone znicze, rozsypane na ziemi zapałki. Cisza nastanie.

Media pamiętają

Poniedziałkowe wydania drukowanych dzienników i brukowców ozdobią nagłówki, ile to wydali w tym roku na grobbing Polacy. Portale plotkarskie, serwisy lol contentowe zapełnią się zdjęciami ludzi w dziwnych stylizacjach. Hasztag #grobbing, tak bardzo śmieszne. W podsumowaniach nie może zabraknąć gorzkich słów o festiwalu tandety, upadku kultury, odwrocie od religii, coraz mniejszych ilości ludzi na cmentarzach, którzy jednak wydają coraz więcej. Kilka wspomnień o tych wielkich, którzy odeszli w ciągu ostatniego roku. We wtorek nikt nie będzie pamiętał już tych nagłówków, tych artykułów. Zostaną gdzieś w necie.

Idziesz na grobbing? 

Zawsze się na 1 listopada ubieraliśmy w najlepsze ciuchy, choć fakt, tandety wśród tłumu nie brakowało, a obecna ją przebija. Tandeciarze stanowili jednak jakiś ułamek i nikt nie zwracał na nich uwagi. Tak samo jak nie przeszkadzały nikomu stoiska z obwarzankami, które kupował mi tato i zawsze chętnie we Wszystkich Świętych je wcinałem. Rozmowy na środku alejek czy przy grobach też były standardem, choć na inne tematy niż dziś. Górowała mimo wszystko powaga, szczególnie w czasach, gdy żyli nestorzy rodziny. Nie brakowało jednak śmiechów. Ustawianie zniczy na planie krzyża, przetasowania kolorystyczne też były standardem. Komentowanie doboru wiązanek na grobach również należało do części rodzinnego wypadu na cmentarz. Po wszystkim, również rodziną, szliśmy na wspólną, dużą kolację, spędzaliśmy razem czas, trochę na smutno, jednak wśród swoich. Ten dzień miał swoisty klimat. Dziś jednak tego nie ma. Wszyscy zdziczeli, a media wręcz zaczęły to święto opluwać. Najważniejsze, by zrobić kurwę z tradycji i potem używać na niej, ile tylko popadnie. A ja sram na ten wasz grobbing, sram na to wasze dzikie nazewnictwo, te wasze kolorowe stroje, które nic mnie nie interesują. Nie zwracam na nie uwagi. Ja chcę obchodzić ten dzień, jak przystało, bez zbędnego komentowania, doszukiwania się podtekstów, ploteczek. Bez podsumowań finansowych. Pieniądze i tak wydam, w końcu od jutra czekoladowe Mikołaje w sklepach.

Komentarze